-Pamiętasz cokolwiek?
Pokręciła przecząco głową.
-Nic ci nie dolega?
Przytaknęła.
-Wiesz chociaż, kim jesteś?
-Yuki Kagami – mruknęła.
-Wiesz kim ja jestem?
Pokręciła przecząco głową.
-Jestem twoim ojcem i jednocześnie Jiyuukage.
-Ojcem?
-Tak słońce, jestem twoim ojcem – uśmiechnął się szeroko.
Przed oczami blondynki zaczęły pojawiać się równe zdjęcia. Otwarła oczy szerzej, czując ból głowy. Zamknęła je i rzuciła się na siedzącego przed nią rudowłosego mężczyznę.
-Oto-san! – jęknęła.
Mężczyzna objął ją i zaczął głaskać po głowie. Dziewczyna zaczęła płakać. Ojciec uspokajał ją.
-Już dobrze, jesteś bezpieczna – szepnął jej do ucha.
-Boję się! Tak się stało coś złego! – krzyczała.
-To już przeszłość – powiedział.
Wiatr dmuchnął mocno, przez co włosy dziewczyny zafalowały i unosiły się długo w powietrzu.
-Kin to gin de tsukure, tsukure, tsukure. Kin to gin de tsukure, My Fair Lady – podśpiewywał cicho.
Nagle Yuki poczuła ukłucie w żołądku. Przed oczami widziała małego, złotego bożka buddy, którego oczka były srebrzyste. Uśmiech figurki był złowrogi.
-Bożek? – szepnęła.
Kagami zaczęła zachowywać się jakby nieobecna. Jiyuukage zaczął martwić się o córkę. Odsunął ją od siebie, kiedy usłyszał „Bożek”. Potrząsnął ją, lecz ona w dalszym ciągu nie wracała.
-Yukiś! Yukiś! – krzyczał.
Wiatr ponownie dmuchnął, lecz tym razem był na tyle silny, że rozdzielił rodzinę. Niebieskooka krzyknęła z bólu. Leżała nieprzytomna na ziemi. Po chwili podbiegł do niej Hayabusa i podniósł. Z jej oczu zaczęła cieknąć krew, jak zwyczajne łzy. Mężczyzna usłyszał kroki i dobył kunaia. Z ciemności lasu wyłonił się zamaskowany osobnik w czarnym płaszczu.
-Kim ty do cholery jesteś?! – krzyknął zatroskany ojciec.
-Nazywam się Yang, jestem bratem Yin’a – przedstawił się.
-Coście jej zrobili! – krzyknął ponownie.
-Niedługo zginie, wtedy uwolni się demon – powiedział nie zwracając na poprzednią wypowiedź rozmówcy.
Pokręciła przecząco głową.
-Nic ci nie dolega?
Przytaknęła.
-Wiesz chociaż, kim jesteś?
-Yuki Kagami – mruknęła.
-Wiesz kim ja jestem?
Pokręciła przecząco głową.
-Jestem twoim ojcem i jednocześnie Jiyuukage.
-Ojcem?
-Tak słońce, jestem twoim ojcem – uśmiechnął się szeroko.
Przed oczami blondynki zaczęły pojawiać się równe zdjęcia. Otwarła oczy szerzej, czując ból głowy. Zamknęła je i rzuciła się na siedzącego przed nią rudowłosego mężczyznę.
-Oto-san! – jęknęła.
Mężczyzna objął ją i zaczął głaskać po głowie. Dziewczyna zaczęła płakać. Ojciec uspokajał ją.
-Już dobrze, jesteś bezpieczna – szepnął jej do ucha.
-Boję się! Tak się stało coś złego! – krzyczała.
-To już przeszłość – powiedział.
Wiatr dmuchnął mocno, przez co włosy dziewczyny zafalowały i unosiły się długo w powietrzu.
-Kin to gin de tsukure, tsukure, tsukure. Kin to gin de tsukure, My Fair Lady – podśpiewywał cicho.
Nagle Yuki poczuła ukłucie w żołądku. Przed oczami widziała małego, złotego bożka buddy, którego oczka były srebrzyste. Uśmiech figurki był złowrogi.
-Bożek? – szepnęła.
Kagami zaczęła zachowywać się jakby nieobecna. Jiyuukage zaczął martwić się o córkę. Odsunął ją od siebie, kiedy usłyszał „Bożek”. Potrząsnął ją, lecz ona w dalszym ciągu nie wracała.
-Yukiś! Yukiś! – krzyczał.
Wiatr ponownie dmuchnął, lecz tym razem był na tyle silny, że rozdzielił rodzinę. Niebieskooka krzyknęła z bólu. Leżała nieprzytomna na ziemi. Po chwili podbiegł do niej Hayabusa i podniósł. Z jej oczu zaczęła cieknąć krew, jak zwyczajne łzy. Mężczyzna usłyszał kroki i dobył kunaia. Z ciemności lasu wyłonił się zamaskowany osobnik w czarnym płaszczu.
-Kim ty do cholery jesteś?! – krzyknął zatroskany ojciec.
-Nazywam się Yang, jestem bratem Yin’a – przedstawił się.
-Coście jej zrobili! – krzyknął ponownie.
-Niedługo zginie, wtedy uwolni się demon – powiedział nie zwracając na poprzednią wypowiedź rozmówcy.
~*~
Obudziłem się zalany potem. Całe moje ciało drżało. Odczuwałem również przerażenie. Bałem się o swoją przyjaciółkę. Szybko pozbierałem się z łóżka i ubrałem. Wskazówki zegara wskazywały godzinę trzecią nad ranem. Wychodząc z mieszkania, zamknąłem drzwi na klucz popędziłem do domu klanu Kagami. Byłem tam mile wdzianym gościem o każdej porze dnia i nocy. Kierowałem się dosyć szybko. Miałem szczęście, że nikogo na ulicach Akari nie było. Zatrzymałem się zdenerwowany przed furtką. Wszystko wyglądało tak spokojnie. Powoli przeszedłem przez bramkę, a następnie podszedłem do okien należących do jej pokoju. Zauważyłem, że były otwarte lekko. Zawsze zostawiała otwarte, nieważnie czy to lato, czy zima. Delikatnie otwarłem je i wszedłem do środka. Blondynka smacznie spała na tatami. Nie była przebrana w rzeczy do snu. Pewnie długo pomagała organizować urodziny Laureeki. Obudziła się i przeciągnęła. Zobaczyła mnie i zdziwiła się.
-Nate? – mruknęła.
Od razu ją przytuliłem. Bałem się o nią i to strasznie. Była najważniejszą osoba w moim życiu, nie chciałbym jej stracić. Zwłaszcza po tym co razem przeszliśmy.
<*>
Uruha Yuki
Nate
-Jak jestem wykończona...
-Ty jesteś zawsze wykończona -,-
-Stul pysk Nate!
-Nie...
-O rzesz ty ...
-Przepraszam za jej zachowanie, ale jest wredna na mnie, że zmusiłem ją do pisania.
-Chciałabym Cie zabić, lecz za bardzo cię lubię.
-Mnie się nie da. Ile razy mam powtarzać?
-Do usranej śmierci.
-Heh, nie będę się z tobą ponownie drażnił. <odchrząka> Miło mi wszystkich tutaj gościć.
Zaczynając od początku. Wiadomość o Akari-Gakure znalazłem na internecie. Kilka informacji o niej też, lecz pare rzeczy pozmieniałem na potrzeby opowiadania. Nie mam konta na Bloggeru, lecz Yukiś wszystko udostępni jeśli się poprosi. <złowrogi śmiech> Jeśli macie jakieś pytanka rzucajcie na gg Yuki. Do zobaczenia.
-Tak szybko kończysz Nate? Ja widocznie nie mam nic do dodania, przez tego skurczybyka. Bayu~!